GPS GPS
491
BLOG

Walenie młotkiem w stół

GPS GPS Rozmaitości Obserwuj notkę 2
Skonstruowałem bardzo pożyteczne urządzenie: zajmuje się waleniem młotkiem w stół. To jest komputer z kamerą i wysięgnikiem z młotkiem. Jak kamera zobaczy, że jest ciemno, to wyślę sygnał do komputera, który spowodują, że młotek walnie w stół. W ten sposób powstanie mechanizm przetwarzania informacji i jej interpretacji objawiający się waleniem młotkiem w stół jak się ściemnia.

Dusza a informacja <- poprzednia część serii

Interpretacja to przetwarzanie informacji. A może nie? Czy rtęć rozszerzając się pod wpływem ciepła interpretuje ciepło?
Do mojego urządzenia można podłączyć drukarkę i za każdym razem jak walnie młotkiem może zrobić wydruk z napisem: "jestem maszyną do walenia młotkiem w stół - właśnie znowu walnęłam młotkiem w stół – ha, ha, ha"
... i dowolnie ten system rozbudowywać. Ale to nic nie zmieni, bo w dalszym ciągu będzie to po prostu ciąg zdarzeń, które nie istnieją bez obserwatora.
Ale obserwator to ktoś, kto widzi i to co widzi interpretuje. Czyli rejestruje przychodzące do niego fale i cząstki, zapisuje gdzieś informacje o rożnych miarach tych fal i cząstek, a potem przetwarza te informacje. To może być drugi komputer z kamerą. Albo ten sam z tą samą kamerą, ale z drugim programem, który przetwarza informacje wytwarzane przez ten pierwszy program. Kamerę można wyrzuć.
Ale w całym tym skomplikowanym systemie liczy się tylko to walenie młotkiem, bez tego nic się nie dzieje i nic nie ma sensu. Można się o tym przekonać zapisując wszystkie te procesy na kartkach papieru. Stan układu kamera + drukarka + monitor + wysięgnik + komputer + mikrofon + modem + itd... można zapisać na kartce papieru i stan z następnej sekundy można zapisać na następnej kartce. Później można te kartki z kilkuset kolejnych sekund ułożyć w rzędzie na podłodze i nic się nie wydarzy.
No tak... sama informacja nie wystarczy by się coś wydarzyło. Informacja musi być jeszcze jakoś związana z materią. Ale chodzi tylko o to, że informacja jest istotą tego co się dzieje, a materia jest nieistotna, bo można ją podmienić i nadal będzie się działo to samo. Ale jak podmienimy informację, to będzie się działo co innego. Jak komputerowi podmienimy twardy dysk, to nadal istotą całego tego układu będzie to, że jak się ściemnia to młotek wali w stół. Możemy wymienić młotek, stół, i nawet cały komputer i nadal będzie się działo to samo. Ale jak wymienimy program, który jest istotą tej maszyny na taki, który inaczej reaguje na światło i inne bodźce, to będzie się działo co innego.
To walenie w stół młotkiem ma jakąś własną osobowość. To coś jak się ściemnia to wali młotkiem w stół. Po tym to coś poznajemy. To jest jakiś osobny byt. To nie jest młotek, to nie jest stół, to nie jest światło, to nie jest komputer z wysięgnikiem z zamontowanym młotkiem, to nie jest kartka z napisem „walę młotkiem w stół”, to nie jest informacja o tym jak walić młotkiem w stół, to nie jest chęć walenia młotkiem w stół. To jest dość prymitywna osobowość. Ale to jest tylko kwestia ilościowa.
Ktoś mógłby odpowiedzieć, że maszyna (czy nazwiemy tak materialny komputer, czy niematerialny program) nie przeżywa, nie czuje, nie ma świadomości swojego walnięcia młotkiem w stół – a to już jest kwestia jakościowa.
A skąd wiadomo, że nie przeżywa?
Ten ktoś mógłby odpowiedzieć tak: wiemy to stąd, że po przyswojeniu sobie jej algorytmu nie staniemy się nią. Istota różnicy pomiędzy interpretowaniem, a po prostu dzianiem się czegoś w świecie rzeczy martwych, które my obserwujemy, nie polega ilości i złożoności tylko na tym, czy istnieje podmiot. Podmiot nie jest opisywalny inaczej niż przez odwołanie się do doświadczenia "ja jestem".
No to ja ripostuje: podmiot dziania się, to po prostu niezdeterminowana przyczyna. Czy pies jest podmiotem dziania się? Czy można zbadać doświadczenie psa "ja jestem"? Moim zdaniem istnieją niezdeterminowane przyczyny nie posiadające świadomości.
Ten ktoś kontynuuje: co więcej - wydaje mi się, że jeśli interpretujemy tylko na podstawie wejścia i wyjścia to mogę odtworzyć algorytm w dowolnej formie począwszy od hydraulicznej a skończywszy na znakach dymnych wysyłanych na równinie.
(ja w myśli: czyżby zatem dało się odtworzyć algorytm działania dowolnego nieświadomego obiektu, a świadomego się nie da?)
I mogę te algorytmy upraszczać lub komplikować, bo to samo wejście-wyjście mogę uzyskać po wykonaniu biliona bilionów bilionów operacji albo po wykonaniu jednej operacji mechanicznej za pomocą układu dźwigni prostej, sznurka, puszki z wodą i tym podobnych elementów.
I jeśli chce się trzymać zasady wejście-wyjście to muszę przyjąć, że jeśli wierzę w to, że komputer wykonujący biliony operacji interpretuje informacje, to muszę też przyjąć, że interpretuje je konstrukcja złożona ze sznurka, dźwigni z kija od szczotki i puszki z wodą.
I mogę ten algorytm rozpisać na nieskończenie wiele sposobów, nawet tak, że w ogóle nie będzie w środku tej "maszyny" złożonej z sześciu Indian, którzy sobie wysyłają na równinie znaki, a będzie się działo więcej niż wymiana, dajmy na to, siedmiu znaków.
Powiedzmy, że zorganizujemy to tak, że ja będę wiedział, że "3" oznacza "jabłuszko". Jednocześnie będę miał zatrudnionego Indianina, który będzie wiedział, że jak dostanie karteczkę z takim znaczkiem * 3 * to ma puścić określony znak dymny. I po wymienieniu siedmiu kolejek znaków dymnych pomiędzy Indianami na równinie ja przypisze symbole abstrakcyjne tym znakom na wyjściu, po czym sięgnę do szuflady i wyjmę z niej instrukcję, na której będzie napisane, że jak otrzymałem taki znak na wyjściu jaki otrzymałem to mam wziąć z szuflady 18 pomidorów i ułożyć z nich taki znak * :-) *. Czy naprawdę można uznać, że ktoś się tu uśmiechnął na widok jabłuszka?
Ja to łatwo obalam (ten drugi ja, ten oponent, ten prawdziwy): ten powyższy ciąg zdarzeń to nie było uśmiechnięcie się na widok jabłuszka, ale napisanie symbolu oznaczającego uśmiech na podstawie symbolu oznaczającego jabłuszko.
Ale w takim razie co to jest uśmiechnięcie się na widok jabłuszka? Co to jest walenie młotkiem w stół wiadomo, to proste. Można taką maszynę skonstruować. Ale czyżby nie dało się skonstruować maszyny uśmiechającej się na widok jabłuszka?
Może w takim razie to walenie młotkiem w stół to też tylko symulacja, a nie prawdziwe walenie? Ale jak odróżnić symulację czegoś, od tego czegoś? Ja na przykład potrafię symulować, że coś rozumiem. A może nie symuluję, ale naprawdę rozumiem? Czy serce bije mi samo, czy to ja powoduję, że bije mi serce? Może z rozumieniem jest podobnie: jak coś rozumiem, to mi się to samo rozumie, tak jak samo mi bije serce. Jak mam czegoś świadomość to mi się to samo uświadamia, a nie ja to uświadamiam, jak walę młotkiem w stół, to mi się samo wali. Ja walę, samo mi się wali – co za różnica?
 
Grzegorz GPS Świderski

następna część serii -> Nieśmiertelność duszy

Dusza a informacja <- poprzednia notka
następna notka -> Pierwszomajowe pochody

 

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości