GPS GPS
592
BLOG

Import likwiduje miejsca pracy

GPS GPS Gospodarka Obserwuj notkę 3
No to publikuję jeszcze jeden artykuł z "Fałszu Politycznych Frazesów". Poprzednio zacytowałem rozdział o „Handlu Zagranicznym”, a teraz jego uzupełnienie: "Import likwiduje miejsca pracy.".
Tego typu lewicowe slogany są bardzo silnie wdrukowane w mózgi Polaków, tak silnie, że głoszą je wszystkie główne partie. I SLD, i PiS, i PO z PSL-em w czasie swoich rządów prowadziły i prowadzą politykę protekcjonistyczną, politykę, którą starają się regulować handel zagraniczny, wpływać różnymi mechanizmami na wielkość importu i eksportu. Wszystko po to by tworzyć miejsca pracy.
Ale w istocie ta lewicowa polityka odnosi dokładnie odwrotne skutki, powoduje bezrobocie i biedę. Wszystko dlatego, że politycy partii parlamentarnych i ich doradcy to są ekonomiczni analfabeci, którzy pokończyli kursy marksizmu-leninizmu i to im dało dyplom ekonomisty. Nie znają jednak prac poważnych ekonomistów. W USA też panuje lewicowa demagogia i muszą ją odkłamywać.
 
Grzegorz GPS Świderski 

 
 "Import likwiduje miejsca pracy."
 Wydaje się to takie oczywiste. Codziennie oglądamy na ulicach samochody wyprodukowane w Niemczech i Japonii. Nasze sklepy pełne są ubrań z Tajwanu oraz butów importowanych z Portugalii i Węgier. Gdyby wszystkie te towary wyprodukowano w USA, pomyślcie tylko, ile miejsc pracy dałoby to Amerykanom. Gdyby tylko udało się zatrzymać tę inwazję towarów z importu, czy nie pozwoliłoby to zmniejszyć bezrobocia w jednej chwili do zera?
 Konstytucja Stanów Zjednoczonych pozwala rządowi podejmować działania w celu ograniczenia importu. Artykuł I, Rozdział 8 nadaje Kongresowi uprawnienia do "regulowania obrotu handlowego z obcymi państwami". A więc mamy cła i kontyngenty na stal, wyroby tekstylne, orzeszki ziemne i milion innych produktów. Dlaczego nie nałożyć dalszych ograniczeń i nie przywrócić pracy wszystkim Amerykanom?
 Większość z nas nie zauważa błędu w takim rozumowaniu. Około 12% naszego produktu krajowego brutto to towary kupowane przez obcokrajowców. Jeżeli więc przestaniemy kupować towary z Niemiec i Japonii, Węgier i Tajwanu, to za co obywatele tych krajów będą kupować nasze produkty? Chyba nie mają zwyczaju tapetowania swych mieszkań małymi podobiznami George'a Washingtona, z czego wynika, że dolary, które im przekazujemy, oni z kolei wykorzystują, by kupić na przykład amerykańskie zboże, samoloty lub kasety video z amerykańskimi filmami. Jeżeli przestaniemy kupować towary zagraniczne, pozbawimy pracy farmerów zajmujących się produkcją zboża, inżynierów w przemyśle lotniczym oraz producentów filmów video.
 A poza tym, jeżeli nasz rząd nałoży restrykcje na towary, które kupujemy z zagranicy, co zrobią rządy tych krajów? Odpłacą nam pięknym za nadobne! Oni też umieją w to grać - i grają. Nie tak dawno, kiedy groziliśmy ograniczeniem importu odzieży z Chin, Chińczycy odpowiedzieli, że jeżeli podejmiemy takie kroki, oni odpłacą nam tym samym ograniczając import amerykańskiej soi. Kiedy poinformowaliśmy Wspólnotę Europejską, że nie potrzeba nam tak dużych ilości wyrobów zbożowych, oni odpowiedzieli, że też poradzą sobie z mniejszą ilością naszych orzechów włoskich i cytryn. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie!
 Czy oznacza to, że w każdym przypadku wprowadzenia restrykcji handlowych skierowanych przeciwko naszym produktom przez inne kraje winniśmy reagować ustanawianiem takich samych barier? Pod koniec roku 1992 prezydent Bush zagroził nałożeniem wysokich ceł na francuskie wina i inne produkty w nadziei, że doprowadzi to do przyspieszenia negocjacji w sprawie obustronnego obniżenia ceł w ramach Układu Ogólnego w Sprawie Ceł i Handlu (General Agreement on Tariffs and Trade). Strategia ta przyniosła efekty, ale nie możemy liczyć, że tak będzie za każdym razem. Reakcja może być inna, przynosząc w efekcie dalszą eskalację, tak jak w przypadku wyścigu zbrojeń. W międzyczasie nasze koszty utrzymania rosną, nasza stopa życiowa obniża się, a konsumenci mają bardziej ograniczone możliwości wyboru na rynku pozbawionym importowanych wyrobów.
Nawet jeżeli nie następuje zagraniczny odwet lub odmowa zakupu naszych produktów w odpowiedzi na restrykcje, które nakładamy, nasze cła i kontyngenty mogą obrócić się przeciwko robotnikom w innych branżach przemysłu amerykańskiego. Co się stanie, jeżeli próbując chronić miejsca pracy w naszym przemyśle stalowym ograniczymy import stali? Zakłady Chrysler, Ford i General Motors będą musiały płacić za stal więcej niż BMW, Volvo i inni zagraniczni rywale. To z kolei stawia amerykańskich producentów samochodów w konkurencyjnie niekorzystnej sytuacji i zmniejsza zatrudnienie wśród pracowników przemysłu samochodowego.
 W książce "Ekonomia w jednej lekcji" Henry Hazlitt wskazał, że "sztuka" ekonomii polega na umiejętności określenia wtórnych efektów polityki rządu. Nie zawsze jest to łatwe zadanie, szczególnie w przypadku barier handlowych. Na przykład, w pewnej sprawie sprzed wielu lat związanej z ograniczeniem importu zagranicznych butów analiza wykazała, że ustanowienie barier mogło pomóc utrzymać około 20 000 miejsc pracy pracowników branży produkcji obuwia, jednak w związku z faktem, iż restrykcje nałożone na import obuwia zwiększyłyby ceny butów i zmniejszyły sprzedaż obuwia, około 12 000 miejsc pracy ekspedientów sprzedających buty zostałoby zagrożonych.
 Jeżeli restrykcje importowe nie przynoszą spodziewanych efektów, to dlaczego autorzy Konstytucji zawarli w niej punkt pozwalający na ich stosowanie? Czyżby nie najszczęśliwsza pomyłka w skądinąd wspaniałym dokumencie? Otóż powodem dopuszczenia barier handlowych wydaje się być chęć stworzenia źródła dochodów dla władz federalnych w postaci ceł. W tamtym czasie państwo wciąż obciążone było ogromnym długiem zaciągniętym w czasie wojny, a uregulowania Artykułów Konfederacji praktycznie całkowicie skrępowały ręce władzom centralnym, jeśli idzie o ich możliwości pozyskiwania dochodów.
 Winniśmy sobie również zdawać sprawę z faktu, iż liczba miejsc pracy maleje także z innych powodów niż import. Przykładowo w ostatnich latach Amerykanie spożywają ze względów dietetycznych więcej drobiu i mniej wołowiny. Zmiana ta ugodziła boleśnie hodowców bydła. Supermarkety pakują zakupy w torby plastikowe, a nie papierowe, co doprowadziło do zmniejszenia się zatrudnienia w zakładach produkujących papierowe torby. Takie zmiany w zakresie preferencji klientów oraz technologii nie mają absolutnie nic wspólnego z importem. Jeżeli chronimy naszych robotników, którzy tracą pracę dlatego, że Amerykanie decydują się kupować więcej produktów pochodzących z zagranicy, to dlaczego w podobnych przypadkach nie chronić zatrudnienia w kraju? Dlaczego nie chronić lokalnych miejsc pracy przed konkurencją ze strony sąsiednich miast?
 Wreszcie zastanówmy się nad tym, co przyniósł nam rozwój technologiczny. Człowiek wynalazł samochód, statek, samolot i pociąg, wybudował wspaniale mosty i sieci dróg. Wszystko to pozwoliło przyspieszyć transport towarów na świecie, wzbogacając nas wszystkich i pozwalając nam cieszyć się różnorodnością owoców pracy innych ludzi. Czy w kontekście całego tego postępu wysiłki ustanowienia sztucznych barier w handlu w formie ceł i kontyngentów nie są po prostu niedorzeczne i nie bazują na naszej niewiedzy na temat prawdziwych skutków istnienia barier handlowych? Dlatego musimy zdać sobie sprawę z błędów w rozumowaniu i odrzucić żądania ustanowienia wszelkich takich barier. Umożliwienie ludziom prowadzenia handlu z wszystkimi tymi, z którymi mają ochotę go prowadzić, przyczynia się do zwiększenia możliwości osiągnięcia przez nich maksymalnego dobrobytu.
 
Russell Shannon
Przełożył Marek Albigowski

Samorząd 2010 <- poprzednia notka
następna notka -> Pederaści są nienormalni

 

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka