Najbardziej z historii rodziny Pierwszej Damy Drugiej Komuny, podoba mi się taki fragment meldunku jej ojca:
Wobec milczenia ze strony ojca jesienią wysłałem do niego list, dopytując o decyzję. W m-cu grudniu ub.r. otrzymałem odpowiedź, że ojciec nie rezygnuje z wstąpienia do sekty. Od tego czasu kontakt z ojcem zerwałem…”
Ciekawe były wtedy stosunki rodzinne, nie? Przecież w normalnej rodzinie, to raczej ojciec powinien wychowywać syna i grozić mu ewentualnie wydziedziczeniem, jeśli się nie posłucha, a nie na odwrót. Np. powinien był zabronić synowi zadawania się z bandytami i mordercami z MBP.
Ale pewnie jak teściu prezydenta chodził z kumplami na polowania (wtedy polowali na ludzi), to dbał by rodzina była bezpieczna. Pierwsza Dama utrzymywała dobre stosunki z rodzicami, więc prezydent na pewno znał kumpli teściów, a oni na pewno znali jego słabości, bo się spotykali na rodzinnych uroczystościach. Nie ma się więc co dziwić, że kumple teścia uzależnili prezydenta od wsi…
Niemniej powyższy donos nie jest jakąś specjalnością Pierwszej Komuny. Teraz też urzędnicy, czy współpracownicy, mający dostęp do tajemnic państwowych, muszą odpowiadać w ankietach na wiele szczegółowych pytań, nie wyłączając pytań dotyczących rodziny, a nawet kwestii intymnych. Więc jeśliby np. ojciec prezydenta studiował Koran, to prezydent musiałby o tym zameldować swojemu oficerowi prowadzącemu…
Komentarze