GPS GPS
1295
BLOG

Przemówienie baronessy Małgorzaty Thatcher

GPS GPS Rozmaitości Obserwuj notkę 60

Przemówienie baronessy Małgorzaty Thatcher wygłoszone 6 października 1999 roku na konferencji Partii Konserwatywnej w Blackpool w obronie Pinocheta:

Drodzy przyjaciele, dziękuję za wspaniałe przyjęcie. Minęło 9 lat odkąd przemawiałam na konferencji Partii Konserwatywnej. Dużo zdarzyło się od tego czasu, chociaż niewiele dobrego.

Dziś przerywam samonarzucone milczenie. Czynię to z bardzo ważnego powodu. Chcę mianowicie wyrazić swe oburzenie na niegodne i niesprawiedliwe potraktowanie senatora Pinocheta. Najpierw pragnę jednak, także we własnym imieniu, powitać chilijskich gości, którzy przebyli pół globu aby być tu z nami. Chcę, aby wiedzieli, jak głęboki wstyd i gniew odczuwamy dziś w obliczu tego, jak zostało potraktowane Chile, honor, godność, suwerenność i były przywódca waszej ojczyzny.

Nie wiem, kiedy i jak zakończy się ta tragedia. Ale będziemy walczyć tak długo, jak będzie trzeba, aby doprowadzić do bezpiecznego powrotu senatora Pinocheta do ojczystego kraju. Pragnę zapewnić Chilijczyków, że chociaż obecny rząd Partii Pracy może zachowywać się w sposób zasługujący tylko na pogardę, to Brytyjczycy nie zapomnieli, co oznacza lojalność wobec przyjaciół.

Chile jest naszym najdawniejszym przyjacielem w Ameryce Południowej. Nasze związki były zawsze bardzo bliskie, począwszy od czasów, gdy admirał Cochrane dopomógł Chile uwolnić się spod tyrańskiej władzy Hiszpanii. Dziś musi się przewracać w grobie, gdy Brytania wspomaga hiszpańskie, aroganckie wtrącanie się w wewnętrzne chilijskie sprawy.

Augusto Pinochet okazał się oddanym, prawdziwym przyjacielem naszego kraju w chwili rzeczywistej potrzeby, wówczas gdy Argentyna dokonała aneksji Falklandów. Wiem o tym dobrze - byłam wtedy premierem. Na osobiste polecenie prezydenta Pinocheta i za cenę wielkiego ryzyka dla siebie, Chile zapewniło nam wówczas wręcz nieoceniona pomoc. Nie mogę ujawnić szczegółów, wspomnę tylko o jednym incydencie. Podczas wojny falklandzkiej chilijskie lotnictwo dowodzone przez ojca obecnego tu senatora Matthei, dostarczało nam wczesnych informacji ostrzegawczych przed powietrznymi atakami argentyńskimi, co umożliwiało nam przygotowanie akcji obronnej.

Ile znaczyła ta pomoc, okazało się, gdy jej zabrakło. Jednego dnia, pod koniec wojny, chilijskie stacje radarowe dalekiego zasięgu musiały zostać wyłączone, aby poddać je długo odwlekanej konserwacji. Tego samego dnia, we wtorek 8 czerwca - na zawsze zapamiętam te datę - samoloty argentyńskie zaatakowały i zniszczyły nasze okręty: Sir Galahad i Sir Tristram. Były to jednostki do przewożenia wojska, pełne ludzi, i nasze straty były wielkie.

W sumie około 250 naszych żołnierzy straciło życie w czasie wojny falklandzkiej. Bez pomocy prezydenta Pinocheta byłoby ich niewątpliwie znacznie więcej. Zaciągnęliśmy u niego i Chile wielki dług wdzięczności.

Jak postanowił go spłacić obecny rząd laburzystowski?

Powiem wam - współuczestnicząc w przybranym w szaty prawa kidnapingu senatora Pinocheta.

Pełny wymiar stopnia kolaboracji tutejszych władz politycznych z Hiszpanami pozostaje wciąż niejasny. Ale wiemy już na tyle dużo, aby sporządzić cały katalog nadużyć, jakie miały miejsce.

Wiemy, że tak jak przy poprzednich okazjach, senatora Pinocheta traktowano przy przyjeździe jak honorowego gościa. Wiemy, że starano się, aby Chilijczycy sądzili, że jest bezpieczny, podczas gdy władze brytyjskie wiedziały, że to fałsz. Wiemy, że został aresztowany w nocy, po operacji kręgosłupa, w okolicznościach, jakich nie powstydziłoby się państwo policyjne.

Wiemy, że był początkowo przetrzymywany w małym pomieszczeniu w klinice, pozostając pod działaniem środków uspokajających, a następnie w budynku, z którego nie pozwolono mu wyjść nawet do ogrodu.

Wiemy, że wszystko to zrobiono w oparciu o niezgodny z prawem, jak potem oceniły sądy, nakaz aresztowania. Wiemy, że władze zdawały sobie z tego sprawę, bo wysłały pospiesznie prawników do Hiszpanii, aby przygotować i przywieźć inny, nowy.

Wiemy, że wina senatora Pinocheta została publicznie, z góry, w sposób kompromitujący przesądzona przez jednego z ministrów, członka gabinetu. Wiemy, że po raz pierwszy w historii, Izba Lordów musiała anulować swój werdykt, ponieważ jeden z lordów orzekających ukrył swe zainteresowanie wynikiem sprawy, i że ten sędzia został potem publicznie oczyszczony przez laburzystowskiego ministra skarbu.

Nigdy nie sądziłam, że dożyje czasów, w których honor Wielkiej Brytanii i reputacja brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości zostaną tak poniżone. Wszyscy za to odpowiedzialni powinni być publicznie napiętnowani.

Ostatnio potwierdziło się znów, że senator Pinochet jest w praktyce pozbawiony możliwości przedstawienia swej sprawy przed brytyjskim sądem, a jego oskarżyciele nie muszą zaprezentować jakichkolwiek dowodów jego bezpośredniej winy.

Zgodnie z traktatem o ekstradycji sprawa może być rozpatrzona tylko w Hiszpanii. Ale traktat ten zakładał, oczywiście, że podpisujące go strony zachowywać się będą uczciwie i będą przestrzegać podstawowych reguł prawa. A zachowanie hiszpańskich sędziów i stosowaną przez nich procedurę określić można jako bez mała skandaliczne.

Hiszpański socjalistyczny sędzia nagromadził po prostu wszelkie możliwe oskarżenia, jakie, jego zdaniem, dają się dopasować do sprawy - mimo braku jakichkolwiek dowodów na nawet wiedzę senatora Pinocheta o przedstawionych przypadkach i chociaż żaden z nich nie dotyczy Hiszpana.

Powszechnie wiadomo, że ów sędzia cały czas ściśle współpracuje z byłym doradca politycznym Allende, któremu pomaga siatka marksistów w Hiszpanii i w Chile. Szanse, aby w hiszpańskim sądzie senator Pinochet miał zapewnione chociażby minimum tego, co w Brytanii określamy jako "sprawiedliwość", są minimalne. Między innymi dlatego, iż podstawowi świadkowie obrony ryzykowaliby natychmiastowym aresztowaniem w chwili postawienia stopy na ziemi hiszpańskiej. Planowany jest proces pokazowy ze z góry znanym wynikiem - wegetacją senatora aż do śmierci w obcym kraju.

Cała sprawa niesie z sobą liczne i poważne implikacje. Dla Chile - ośmielając nieliczną mniejszość komunistyczną - która już kiedyś niemal zniszczyła kraj za rządów Allende - do działań osłabiających znakomicie prosperujący, demokratyczny porządek zbudowany przez Augusto Pinocheta i jego następców.

Dla Wielkiej Brytanii - nasze interesy zostały narażone na szwank nie tylko na Falklandach i w Południowej Ameryce, ale w tych wszystkich izolowanych enklawach na całym świecie, gdzie nasi sojusznicy mogą się przekonać, jak nagradzamy przyjacielskie gesty i czyny. Będą też implikacje dla przywódców wszelkich rządów - przekonają się, że kiedyś, w przyszłości, mogą być wyciągnięci w środku nocy ze szpitalnych łóżek, aby odpowiadać na jakieś propagandowo odtrąbione oskarżenia.

Przyjaciele, to są istotne sprawy, które rozważyć powinna nasza partia. Powinniśmy wyrazić troskę wobec implikacji wypływających ze stosowania takiego międzynarodowego prawa linczu. W przebraniu zasady obrony praw człowieka grozi ono podważaniem zasad brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości i osłabieniem uprawnień suwerennych państw.

Brytyjczycy zaś powinni zastanowić się nad tym, co ujawniło się przy tej okazji na temat oblicza i priorytetów tego laburzystowskiego rządu. Bo jest to rząd, który wręcz poniżająco kolaboruje z Hiszpanią, krajem niemal codziennie starającym się zastraszyć Gibraltar i jednocześnie z całkowitym lekceważeniem traktuje naszego chilijskiego alianta.

Jest to rząd, który stwierdza, że starzy szpiedzy, którzy zdradzili nasz kraj na rzecz sowieckiego komunizmu, nie powinni być oskarżeni i jednocześnie, z obsesyjnym zapałem ściga 83-letniego, chorego Augusto Pinocheta, który powstrzymał komunizm przed opanowaniem Chile. Jest to rząd, który amnestionuje nieskruszonych morderczych terrorystów i jednocześnie obala amnestie zarządzoną w Chile, narażając na niebezpieczeństwo młodą demokracje tego kraju.

Przyjaciele, jest to rząd, który dyskredytuje i hańbi Wielką Brytanie. Ani przez chwile nie myślcie, że chodzi tu o sprawiedliwość dla pokrzywdzonych. Chodzi o zemstę, o rewanż lewicy. Na tym wyłącznie polega "sprawa Pinocheta". Tak naprawdę senator Pinochet stoi przed sądem nie z powodu czegokolwiek, co znajduje się w akcie oskarżenia sędziego Garzona. Senator Pinochet stoi przed sądem za to, że pokonał komunizm. Lewica nie może mu wybaczyć, że uratował Chile i pomógł uratować Południową Amerykę.

Nie musicie mi wierzyć na słowo. Posłuchajcie, co powiedział demokratycznie wybrany następca i częsty oponent Pinocheta - prezydent Aylwin: "Rząd Allende planował przy pomocy bojówek i uzbrojonej po zęby milicji ustanowić dyktaturę komunistyczną."

Temu właśnie, panie i panowie, zapobiegł Augusto Pinochet.

Przyznaje on sam, że po przewrocie, a także i potem, popełnione zostały nadużycia władzy. Konkretna odpowiedzialność za to, co się wydarzyło, wymierzyć i ocenić można wyłącznie w Chile. Ale obrazą dla zdrowego rozsądku, a także karykaturą sprawiedliwości, jest utrzymywanie, że przywódca państwa może być automatycznie kryminalnie oskarżany za wszystko, co stało się za jego rządów, niezależnie od tego, czy autoryzował jakieś działania, czy też nie. Na podobnej zasadzie panowie Blair i Straw powinni liczyć się z kryminalną odpowiedzialnością za wszystko, co ma miejsce w każdym więzieniu i na każdym posterunku policyjnym Zjednoczonego Królestwa i być przygotowani na ekstradycje do Hiszpanii, aby za to odpowiedzieć.

Czemu ci ustawiający się groteskowo w kolejce, aby oskarżać senatora Pinocheta o wszelkie wyobrażalne winy, nie wspomną ani słowem o jakże pozytywnym spadku, jaki pozostawiły jego rządy? O tym, że Chile z kraju znajdującego się w anarchii kolektywistycznego chaosu przeobraziło się w państwo o modelowej, przodującej w Ameryce Łacińskiej gospodarce? O tym, że więcej ludzi uzyskało dach nad głową, poprawiła się znacznie opieka medyczna, nastąpił ogromny spadek umieralności niemowląt, wzrósł zdecydowanie wskaźnik długości życia, że wprowadzono niezwykle efektywne programy walki z nędzą?

Przede wszystkim, czemu nie powiedzą, że to senator Pinochet wprowadził konstytucje umożliwiającą powrót do demokracji? O tym, że przeprowadził referendum, czy ma pozostać przy władzy i gdy je przegrał (chociaż uzyskał 44-procentowe poparcie), uszanował ten werdykt i przekazał władzę wybranemu w powszechnych wyborach następcy?

Wiemy oczywiście, czemu o tym, o tych osiągnięciach i faktach nie mówi się. Dzieje się tak, bo lewica nie chce, aby o nich mówiono, a gdyby mogła, najchętniej chciałaby, aby o tym w ogóle nie wiedziano.

Przyjaciele, lewica przegrała zimną wojnę w Chile, tak jak i wszędzie. Dla dzisiejszego ministra spraw wewnętrznych, który odwiedzał Chile, jako młody, lewicowy aktywista musiało to być wielce stresujące. I nie było o wiele przyjemniejsze dla obecnego premiera, który całkiem niedawno określił Allende jako swego bohatera.

Lewica w Chile i w Wielkiej Brytanii musiała porzucić retorykę i dużą cześć swej politycznej agendy socjalistycznej, aby być w stanie sięgnąć po władzę. Ale nie może i nie chce porzucić zatrutych uprzedzeń, którymi przesiąknęli w młodości jej przywódcy. I to jest oczywiście sedno sprawy.

Tak wyglądała sytuacja, gdy mający zaufanie do swej ulubionej Wielkiej Brytanii, stary, były przywódca Chile przybył po raz kolejny do naszego kraju jesienią ubiegłego roku. Już w 1986 roku komuniści niemal go nie zabili. Wiedział co mu grozi ze strony wrogów. Ale z pewnością nie mógł sobie wyobrazić, że nowego typu prawno-polityczne morderstwo planują dlań w Wielkiej Brytanii, której ufał, jak się ufa przyjacielowi.

Być może jego wrogom powiodą się ich plany. Być może Augusto Pinochet umrze tutaj, jako jedyny w naszym kraju więzień polityczny. Być może stanie się to w hiszpańskim szpitalu, kiedy oczekiwać będzie werdyktu jakiejś niekończącej się, godnej pogardy namiastki sprawiedliwości mało zasługującej na to miano.

Ale przynajmniej będzie wiedział, podobnie jak świat będzie wiedział, że przyjaciele go nie porzucili, a także i to, że ci, którym lewica chciałaby - ale nie śmie - zamknąć usta, głosili prawdę o tym, jak go potraktowano.

Tłumaczenie: J.K. Oryginał przemówienia można znaleźć na serwerze newsUnlimited: http://www.newsunlimited.co.uk


Po co są pieniądze? <- poprzednia notka
następna notka -> Zamachokatastrofa

 

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości