Ostatnio coraz bardziej popularny staje się "homeschooling", czyli nauczanie w domu - nauka poza szkołą publiczną. W Niemczech to nie jest akceptowalne, co oczywiste, bo to państwo wywodzi się z totalitarnych tradycji Prus, czyli z cywilizacji bizantyjskiej. W USA czy w Polsce ta forma nauki jest tolerowana póki jest marginalna - gdy się to zacznie rozwijać i rozrastać, to zostanie zakazane, albo tak uregulowane, że przestanie mieć sens - bo bizantynizm powoli zaczyna dominować nad cywilizacją łacińską, bo wolność, którą niesie za sobą "homeschooling" jest zagrożeniem dla powszechnej państwowej indoktrynacji zwanej "obowiązkiem szkolnym", czy "publiczną edukacją".
Ludzie w socjaldemokratycznym państwie, takim jak obecna Polska, albo inne kraje europejskie, w których jest obowiązek szkolny, są głupsi, mniej umieją niż by to było w państwie wolnym, w którym można by stosować tysiąc razy więcej technik i sposobów edukacji, w którym każdy mógłby stworzyć szkołę, w którym szkoły by konkurowały ze sobą, w którym edukacja nie byłaby centralnie sterowana, w którym nie byłaby zależna od polityki, od władzy, od biurokracji państwowej, w którym każdy nowy pomysł pedagogiczny mógłby być od razu sprawdzany w praktyce bez konieczności przekonywania tysiąca urzędników - od razu byłby weryfikowany w szkole, za zgodą konkretnych ludzi, konkretnych rodziców, a nie musiał czekać na zgodę jakichś idiotów z kuratorium, którzy żyją w świecie biurokratycznej, socjalistycznej utopii, którzy żyją w nierealnym świecie pieczątek i odgórnych wytycznych.
Współczesna dominująca w praktyce pedagogika jest skostniała tak, jak dawna astronomia, której paradygmatem było to, że planety krążą po orbitach kołowych. Dzisiejsza wiara w to, że obowiązek szkolny jest niezbędny w edukacji, to jest taki sam prymitywizm i głupota, jak wiara w to, że Ziemia jest płaska. Ta prymitywna wiara pedagogiczna ma uwarunkowania polityczne - to polityczny serwilizm i oportunizm pedagogów na państwowej posadzie nie pozwala im dostrzec miliona sposobów uczenia, które są już znane, opisane, odkryte, ale nie są stosowane dlatego, że edukacja jest całkowicie podporządkowana politykom i urzędnikom.
Nauczyciel dzisiaj jest urzędnikiem państwowym, jest biurokratą, jest niewolnikiem wykonującym rozkazy płynące z ministerstwa i kuratoriów, jest funkcjonariuszem, a nie pedagogiem, który powinien być raczej artystą albo filozofem, czy też rzemieślnikiem lub naukowcem.
Dziecko powinno wszystkiego nauczyć się w domu, dziecko powinno być wychowywane i uczone przez rodziców, albo przez wynajętych nauczycieli czy wychowawców, których rodzice znają i do których mają zaufanie. A jeśli rodzice są biedni, głupi, albo ich nie ma, to lepiej by dziecko uczyło się samo – na ulicy, czy w lesie! Ministerstwo jest w tych sprawach nie tylko całkowicie zbędne, ale wręcz szkodliwe!
A jak ktoś nie zrozumiał tego, co napisałem, to tu jest to samo w skrócie i w formie wizualnej:
Komentarze
Pokaż komentarze (7)