GPS GPS
3172
BLOG

Fibak - swat czy sutener? A może partacz?

GPS GPS Polityka Obserwuj notkę 12

Wybuchła afera Wojciecha Fibaka. Z ujawnionych informacji wynika, że ten peerelowski tenisista chciał doprowadzić do spotkania dopiero co poznanej młodej dziewczyny, która w istocie była dziennikarką i prowokatorką, z jakimś tajemniczym, bogatym i ustosunkowanym nowojorczykiem.

Chodzą po mieście plotki, że Fibak często zajmuje się takim kojarzeniem par - starych, bogatych, ustosunkowanych pryków z młodymi, biednymi, niedoświadczonymi lafiryndami. Prowokacja dziennikarska miała to sprawdzić. No i to potwierdziła, bo sam Fibak się chwalił, że dokonał już trzydziestu takich skojarzeń par. Oczywiście nie robi tego za opłatą pieniężną – wystarczy mu wdzięczność tych skojarzonych ludzi. Ma rację, bo ta wdzięczność jest w sposób oczywisty wielokroć więcej warta niż marne kilkaset dolarów, które mógłby dostać za ten proceder.

Niektórzy, szczególnie jego znajomi, uważają, że jego działalność to uczciwe, legalne, moralne i społecznie korzystne swatanie, a inni uważają, że jest sutenerem, co jest nielegalne i moralnie naganne. Moim zdaniem niezależnie od tego czy jego działalność nazwiemy swataniem, stręczycielstwem czy sutenerstwem - nawet, jeśli by za to pobierał pieniądze, a nie wdzięczność - to powinno to być legalne i społecznie tolerowane. Nie powinno się za takie działania ludzi ścigać, prześladować, karać czy potępiać. No bo nie ma żadnych ofiar tego procederu! Wszystkie strony działań Fibaka są zadowolone - i te pryki i te lafiryndy. On nie robi niczego na siłę, nie oszukuje, nie stosuje przemocy - jest uczciwy. Musi tak być, bo on to robi po to, by innym pomagać, by inni byli zadowoleni - bo tylko tak może uzyskać ich wdzięczność. Gdyby kogokolwiek skrzywdził, gdyby ktoś poczuł się oszukany, to by wdzięczności mu nie okazywał - a ta wdzięczność jest w takiej działalności najważniejsza. Tak buduje się więzy społeczne, tak człowiek staje się ustosunkowany - bo wszyscy go lubią. A Fibaka lubią wszyscy.

Najważniejszy w tej kwestii nie jest więc dylemat jak nazwać Fibaka - czy swatem czy stręczycielem - ale to, dlaczego tak bardzo przestraszył się tego, że jego próba swatania zostanie ujawniona publicznie. Dlaczego obawiał się publicznego ujawnienia czegoś, co w sposób oczywisty jest legalne i co wielu oceni jako dobre i społecznie korzystne? To jest kluczowe w tej sprawie! Dlaczego powiedział, że za nie publikowanie tych informacji będzie wdzięczny do końca życia tygodnikowi, który to jednak później ujawnił, będzie mu lojalnie służył i jest gotów zostać tajnym współpracownikiem i informatorem tygodnika, a nawet jawnym publicystą piszącym za darmo? Gotów był zrobić wszystko – w domyśle pewnie nawet kojarzyć młode dziennikarki tygodnika z hollywoodzkimi aktorami, a bogatych redaktorów z młodymi, naiwnymi dziewczynami.

Moim zdaniem on się tak bardzo bał tej publikacji, bo ona wykazuje jego totalny brak profesjonalizmu w zawodzie swato-stręczyciela. Nawet nie o to chodzi, że się dał podejść dziennikarce, która go nagrała. To oczywiście obciach, tandeciarstwo i amatorszczyzna - ale techniczna. Dużo gorsze partactwo to to, że on chciał polecić swojemu bardzo dobremu przyjacielowi dziewczynę, którą dopiero co poznał. A zatem naraiłby dobremu koledze osobę nieznaną, niesprawdzoną. Już nawet nie chodzi o to, że nie sprawdził czy to jest prowokatorka i nie potrafił sprawdzić czy nagrywa rozmowę - ale nie sprawdził nawet czy nie jest chora, czy nie ma np. AIDS, czy innej choroby wenerycznej. To w takim procederze powinien być najważniejszy priorytet! Po ujawnieniu tej sprawy wszyscy, którym Fibak naraił młode dziewczyny powinni natychmiast się przebadać, bo nie ma pewności kogo im Fibak polecił.

Fibak okazał się amatorem i partaczem w swoim zawodzie swato-stęczyciela. Pierwszej lepszej dziewczynie, którą poznał kilka dni wcześniej i to przez kontakt SMS-em, a nie poprzez polecenie jej przez kogoś zaufanego, od razu opowiedział o swoim dobrym przyjacielu, z którym chciałby ją poznać.

Jedyne co go może teraz uratować, to publiczne ogłoszenie, że to o kim mówił, i co zostało nagrane, to jakiś fikcyjny nowojorczyk, którego sobie zmyślił. By z tego wybrnąć powinien to ogłosić od razu. Jeśli tego nie zrobił, to znaczy, że to jednak jest prawdziwy człowiek, prawdziwy biznesmen, prawdziwy bogaty pryk, który szuka kontaktów z młodymi, niedoświadczonymi amatorkami. Jeśli on jest prawdziwy, to teraz Fibak nawet nie może podać tygodnika do sądu pod jakimkolwiek pretekstem - bo doprowadzi to do ujawnienia tego kim jest ten tajemniczy biznesmen. Więc Fibak jest totalnie przegrany.

W Polsce większość celebrytów, polityków, sportowców, biznesmenów czy urzędników to tacy partacze jak Fibak. I dlatego służby specjalne mogą robić co chcą, bo mogą łatwo każdego takiego partacza szantażować, że ujawnią jego partactwa. Fibak wykazał, że bardzo łatwo można go zwerbować na tajnego współpracownika szantażując ujawnieniem jego braku profesjonalizmu. I tak można zrobić prawie z każdym. Dlatego w Polsce mamy taki syf. Nieliczne wyjątki nie mają znaczenia. Dzięki tandeciarstwu i partactwu można się wybić, bo to cechy pożądane przez służby. Będąc partaczem można być tajnym współpracownikiem, który służbom doniesie, a służby mu pomogą w karierze.


Gdyby istniało Ministerstwo... <- poprzednia notka
następna notka -> Co zamiast państwa?

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka