GPS GPS
1413
BLOG

Wolność obyczajowa

GPS GPS Społeczeństwo Obserwuj notkę 10
Czym się różnią libertarianie od libertynów? A czym od liberałów? Polecam mój słowniczek gdzie te i inne pojęcia polityczne krótko definiuję: słowniczek polityczny [1].
W potocznym mniemaniu liberalizm to wolność ekonomiczna a libertynizm to wolność obyczajowa.
Czy libertarianie to łączą? Czy libertarianizm to wolność i ekonomiczna i obyczajowa?
Czy warto równie silnie angażować się w walkę o wolność obyczajową co ekonomiczną?
Jeden z najlepiej argumentujących polskich libertarian, Jacek Sierpiński, bardzo dobrze wyjaśnił, że nie ma sensu oddzielać wolności ekonomicznej od obyczajowej: Dwa liberalizmy? [2]
W istocie jest tylko jedna wolność społeczna [3], a podział na ekonomiczną i obyczajową jest bardzo trudny albo wręcz niemożliwy do zdefiniowania. A na poziomie sensownego prawa publicznego nie powinno w ogóle być takiego podziału.
Niemniej ludzie, w tym niektórzy libertarianie, intuicyjnie, bezmyślnie, emocjonalnie, bez konkretnej definicji, operują niejasnym pojęciem: „wolność obyczajowa”. Moim zdaniem o tę mętną wolność nie warto specjalnie intensywnie walczyć, bo w Polsce w zasadzie jest już pełna swoboda obyczajowa - z drobnymi, mało znaczącymi wyjątkami. Pornografia i prostytucja są legalne, wolność religijna jest pełna, obyczajowość można praktykować dowolną, seks można uprawiać na wszelkie możliwe sposoby - nie ma za to żadnych kar!
Można praktykować dowolną religię. Co najwyżej nie każdą można zarejestrować jako oficjalny związek wyznaniowy. Ale tak samo nie można zarejestrować stowarzyszenia dowolnej narodowości, bo urzędnicy w Polsce sobie ubzdurają, że takiej narodowości nie ma. Albo nie można zarejestrować dowolnego konkubinatu - na przykład dwóch osób tej samej płci, albo większej liczby osób niż dwie. Ale to nie jest ograniczenie wolności. Niezarejestrowane wyznania, narodowości czy związki rodzinne, mogą nadal legalnie działać organizując się na wiele innych sposobów niż poprzez proszenie urzędników o pieczątki. To, że urzędnik nie chce przybić pieczątki nie jest żadnym ograniczeniem wolności.
A kwestie narkotyków czy pewnych ograniczeń wolności słowa związanych z kłamstwem oświęcimskim czy „mową nienawiści” są bardziej sprawami ekonomicznymi niż obyczajowymi. To są problemy szersze: dotyczą wszelkich możliwych środków chemicznych i lekarstw na receptę. Wszelkie te środki powinny być legalne i możliwe do kupienia w aptece bez recepty czy w sklepie chemicznym. To nie jest problem obyczajowy - prohibicja narkotykowa [4] to przede wszystkim poważny problem ekonomiczny, to kolosalne środki, które się marnuje tucząc mafię.
To samo z wolnością słowa [5] - powinna być pełna. To kwestia ogólnej wolności społecznej a nie jakichś specyficznych obyczajów.
Dyskutuję teraz z tezą, że: „walka o wolność obyczajową jest równie ważna, co walka o wolność ekonomiczną”. Wydaje mi się, że wielu libertarian się z nią zgadza. Moim zdaniem ta teza jest głupia i bezsensowna, bo problemy obyczajowe są dziś marginalne - są tu i teraz, w tym zamordystycznym państwie, tysiąckroć mniejszym ograniczeniem wolności niż ograniczenia ekonomiczne, fiskalne, edukacyjne, związane z leczeniem, oszczędzaniem na starość itd...
W dzisiejszej Polsce mamy milionkroć większą swobodę obyczajową niż ekonomiczną, zdrowotną, edukacyjną, handlową, walutową, związaną z posiadaniem ziemi, swobodą poruszania się itd... itp... Narzekanie na marginalne ograniczenia obyczajowe, na dodatek nieprzestrzegane w praktyce, jest dziecinne, głupie, bezsensowne, bzdurne, nielogiczne, miałkie, zbędne.
Te drobne ograniczenia obyczajowe w zasadzie sprowadzają się do jednej najpoważniejszej sprawy - tego, że sutenerstwo jest nielegalne. Nie warto o to walczyć, bo i tak ten zakaz nie jest przestrzegany, bo się go w praktyce nie da wyegzekwować. Sutenerstwo w Polsce kwitnie i jest bardzo dochodowym przedsięwzięciem. Nie warto o to walczyć politycznie, a jeśli już, to w ostatniej kolejności. Domy publiczne już są prywatne - ważniejsza jest prywatyzacja szpitali, szkół, banków, firm ubezpieczeniowych, czy wszelkich przedsiębiorstw komercyjnych.
Uważam, że trzeba narracje o swobodzie obyczajowej całkowicie wyrzucić z marketingu wolnościowców. Nie twierdzę, że swobód obyczajowych nie trzeba strzec. Twierdzę tylko, że nie trzeba o nie walczyć w obecnym stanie prawnym. Bo już je mamy! Nie należy więc tego specjalnie akcentować w propagandzie! Wygłaszanie oświadczeń, że jesteśmy za swobodą ćpania i uprawiania perwersyjnego seksu w dowolnych konfiguracjach jest równie skuteczne marketingowo (czy raczej nieskuteczne), co mówienie przez Janusza Korwin-Mikkego, że za Hitlera były mniejsze podatki - obie sprawy są równie prawdziwe i równie szkodliwe marketingowo.
A kwestie pornografii, narkotyków, prostytucji, broni palnej i wszelkie inne tego typu kontrowersyjne sprawy można próbować rozwiązywać w ramach kompromisów politycznych poprzez jeden projekt handlu kontrolowanego, który kiedyś zaproponowałem tu: Pornografia, broń palna, narkotyki, prostytucja, sutenerstwo [6].
Grzegorz GPS Świderski


Czy władza to instynkt? <- poprzednia notka
następna notka -> Czy władza to siła fizyczna?

 

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo