GPS GPS
3682
BLOG

Wyznawcy meaconingu to głupki!

GPS GPS Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 120

Meaconing” to nagrywanie sygnałów GPS satelitów i odsyłanie ich z większą mocą z opóźnieniem tak by zmylić odbiorniki. Jest jeszcze "jamming", czyli zagłuszanie oraz "spoofing", czyli generowane fałszywych sygnałów.

Do ochrony obiektów strategicznych całkowicie wystarczy „jamming”.

"Jamming" oczywiście uniemożliwia wyliczenie odbiornikom GPS pozycji na danym obszarze, ale nie zostaną one w ten sposób oszukane. „Meaconing” wywoła dokładnie ten sam efekt – odbiornik zgłosi błąd, bo po prostu nie będzie w stanie rozwiązać równań, bo będą one sprzeczne. To można łatwo udowodnić geometrycznie.

Można sobie wyobrazić w jakiej sytuacji może działać „spoofing”, a w jakiej nie. Gdy stosujemy „spoofing”, to wysyłamy fałszywy sygnał – odbiornik GPS odbierze ten sygnał i rozwiąże równania tak, że wyliczy jakąś pozycję – taką, jaką zadał mu oszust w wyliczonym sygnale. Ale takich obliczeń dokonają tylko odbiorniki znajdujące się w konkretnej odległości od fałszującego nadajnika – ta odległość musi być znana fałszerzowi i musi być użyta jako parametr wyliczenia tego fałszywego sygnału.

W sytuacji statycznej będzie tak, że wszystkie odbiorniki GPS znajdujące się na sferze o promieniu równym odległości, która posłużyła do wygenerowania fałszywego sygnału, wyliczą tą samą pozycję. A wszystkie odbiorniki znajdujące się dalej i bliżej zareagują tak jak w przypadku „meaconingu” i „jammingu”, a więc zgłoszą błąd.

Gdy oszukiwany sygnał nadawany będzie z wielu nadajników, to nadal każdy z nich musi znać swoją odległość od oszukiwanego odbiornika i uwzględniać ją w wyliczanym fałszywym sygnale. Gdy będą dwa nadajniki fałszujące, to miejsce prawidłowego rozwiązania równań przez odbiornik GPS ograniczamy do okręgu, a dla trzech nadajników będą to już to tylko dwie pozycje. A więc zwiększanie ilości nadajników fałszywego sygnału nie powoduje rozszerzenia miejsc, w których się oszukuje, ale oznacza ich zawężenie.

Ale to nie wszystko. Oszust musi też znać charakterystykę ruchu oszukiwanego odbiornika - by go skutecznie oszukiwać, to ta fałszywa, wyliczona przez oszusta pozycja, musi dokładnie powtarzać ruchy oszukiwanego odbiornika – musi poruszać się tym samym kursem z tą samą prędkością. Czyli tym bardziej oszukiwać można tylko jeden odbiornik – wszystkie inne, znajdujące się w innym miejscu i inaczej się poruszające, po odebraniu tego fałszywego sygnału zgłoszą błąd.

By skutecznie oszukać GPS trzeba to robić przez dłuższy czas - by stopniowo zmieniać pozycję oszukaną w stosunku do prawdziwej – gwałtowna zmiana, niezgodna z prawdziwym ruchem, musi zostać zauważona. Tak oszukać można tylko jeden poruszający się obiekt.

A więc by to działało oszukujący nadajnik musi znać precyzyjnie pozycję i wysokość oszukiwanego odbiornika. A zatem oszukujący nadajnik musi się poruszać w stałej odległości od oszukiwanego odbiornika i musi powtarzać wszystkie jego ruchy.

Albo trzeba mieć oszukiwany odbiornik na radarze i to tym lepszym, im jest większa odległość oszusta od oszukiwanego. Dodatkowo, by ukryć oszukiwanie trzeba wysyłać oszukany sygnał anteną kierunkową, bo inne metody propagowania sygnału spowodują zakłócenie wszystkich odbiorników GPS dookoła nadajnika – a więc oszustwo się wyda. A w dzisiejszych czasach wiele samochodów ma odbiornik GPS i kierowcę, który go obserwuje. I pełno harcerzy i geokeszerów poruszających w terenie z odbiornikiem GPS.

Wszystkie te trudności powodują, że skuteczny „spoofing” odbiornika GPS w lecącym samolocie jest skomplikowaną i bardzo drogą operacją, wymagającą wyspecjalizowanego sprzętu dostępnego tylko w wojsku. Operacja ta nie może ograniczyć się do kilku spiskowców – zaangażować trzeba wielu żołnierzy i dowódców (wysyłających samoloty, obsługujących stacje radarowe, szybkie komputery liczące w czasie rzeczywistym, anteny kierunkowe itd…).

Ale sam taki „spoofing” na GPS to za mało by oszukać pilotów lecącego samolotu, trzeba jeszcze w skoordynowany sposób oszukiwać inne urządzenia nawigacyjne – np. wysokościomierz ciśnieniowy i radarowy. Bo różnice wskazań spowodują, że załoga uzna, że doszło do awarii któregoś urządzenia. No i nadal potrzebna jest mgła!

Wniosek z tego wszystkiego jest prosty: w przypadku katastrofy Tupolewa 10 kwietnia 2010 należy wykluczyć to, że ktoś z zewnątrz oszukiwał odbiorniki GPS w tym samolocie. A więc na pewno należy uznać za fałszerzy wszystkich tych, którzy w kontekście tej katastrowy piszą coś o „meaconingu”.

Napisałem niedawno notkę: Gdzie jest liść?, w której zwracam uwagę na to, że większość teorii tłumaczącej przyczyny katastrofy smoleńskiej służy temu by utopić prawdę w morzu kłamstw. Ale jest prosta metoda na wykluczenie teorii fałszywych – wystarczy w takim tekście wyszukać słowo „meaconing” i sprawdzić czy autor poważnie uwzględnia w swoich hipotezach to, że można było z zewnątrz oszukać odbiorniki GPS. Jeśli tak, to znaczy, że autor jest albo pracownikiem służb specjalnych oddelegowanym do mącenia, albo jest "pożytecznym idiotą", który być może nieświadomie służy ukrywaniu prawdy o katastrofie. W każdym razie nie należy poważnie traktować takiego tekstu i w zasadzie wszystkich tekstów tego autora o katastrofie smoleńskiej - bo jeśli nie potrafi myśleć i poprawnie analizować w kwestii nawigacji GPS, to można podejrzewać, że w ogóle nie potrafi myśleć i analizować. To jest najprawdopodobniej głupek.

Ta moja technika „na meaconing” pozwala odrzucić bardzo dużą część hipotez i autorów piszących o katastrofie smoleńskiej. Teorie zakładające „meaconing” są równie sensowne co teorie zakładającej, że użyto telepatii - że jakiś sprawny telepata np. zahipnotyzował pilota i kazał mu wlecieć w drzewa.

Wiara w „meaconing” to to samo co wiara w telepatię! Większość wyznawców „meaconingu” to po prostu głupki – poznać to można bardzo łatwo po tym, że wierzą w możliwość oszukania odbiornika GPS, ale nie potrafią wytłumaczyć jak to konkretnie działa.

Wszystkie notki z tego cyklu:

 


99 <- poprzednia notka
następna notka -> Meaconing

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie