GPS GPS
246
BLOG

Jedna Lekcja Libertarianizmu cz.3

GPS GPS Polityka Obserwuj notkę 0

Jedna Lekcja Libertarianizmu cz.2 <- poprzednia część

ROZDZIAŁ III
Co przeszkadza widzieć rząd we właściwym świetle?
Gdy słucha się uważnie dyskusji lub sporów na tematy polityczne, często pojawiają się liczne błędy logiczne i nieprawdziwe założenia (i inne błędy) będące przeszkodami dla jasnego myślenia o rządzie. Poniżej przedstawiamy krótką analizę najbardziej rozpowszechnionych błędów.
Błąd urzeczowienia - polega on na traktowaniu pojęcia lub nazwy jako czegoś, co istnieje rzeczywiście. Na przykład „rząd” nie istnieje jako jakaś rzecz odrębna od tworzących go ludzi. Rząd to ludzie, którzy się nań składają. Ludzie ci są wyposażeni w określone kompetencje, podlegają określonej organizacji itp. - ale nie zmienia to faktu, że rząd to ludzie. Rodzina, kościół, szkoła, armia, związek, korporacja - to nie są jakieś „rzeczy” samoistne, niezależne od ludzi: to przede wszystkim ludzie, tyle, że inni, inaczej zorganizowani, o innych kompetencjach. Ilekroć więc słyszymy, gdy ktoś mówi: „Rząd zrobił to i to”. „Biurokraci robią to i to”, „związki zawodowe robią to i to” - zawsze powinniśmy pytać: „które jednostki ludzkie? Kto to zrobił”? Tylko jednostki bowiem działają w ramach rządu, rodziny, kościoła, szkoły, związku zawodowego etc. I one są odpowiedzialne za swe działania.
Błąd powyższy prowadzi do odpersonalizowania ludzi. Łatwiej na przykład nawoływać do poddania kontroli lub nałożenia wysokich podatków na „wielkie koncerny naftowe” niż wzywać do redukcji dywidend rencistów, wdów i sierot, którzy są poważnymi udziałowcami wielkich koncernów poprzez swe fundusze emerytalne, ulokowane w akacjach tych koncernów.
Błąd fałszywego założenia, że Ludzie Nie Są Dobrzy (LNSD) - ten błąd znaleźć można prawie w każdym argumencie na rzecz rządowej regulacji jakiejś dziedziny życia ludzkiego. Niewyartykułowaną przesłanką jest tu milcząco przyjęte założenie, że ludzie są słabi, głupi, bezradni, niekompetentni, nieuczciwi oraz niebezpieczni dla siebie i dla innych. Rozważmy następujące przykłady: ktoś twierdzi na przykład, że niezbędne są państwowe ubezpieczenia społeczne, bo w przeciwnym razie ludzie nie zatroszczyliby się o swą przyszłość; potrzebą jest obowiązkowa służba wojskowa, bo w przeciwnym razie nie byłoby wystarczającej ilości chętnych do obrony Ameryki; konieczny jest zakaz produkcji i handlu narkotykami, bo w przeciwnym razie stalibyśmy się narodem zniewolonym przez narkotyki; konieczny jest zakaz rozpowszechniania pornografii, bo w przeciwnym wypadku zostalibyśmy zdemoralizowani; konieczne są przepisy o przymusowym obowiązku szkolnym, bo w przeciwnym razie rodzice nie troszczyliby się o wykształcenie swych dzieci. I tak dalej...
Problem z przesłanką LNSD jest problemem logicznym. Ludzie, którzy posługują się tym argumentem, sami siebie wyłączają na ogół spod kategorii LNSD. Gdyby jednak przesłanka LNSD była prawdziwa, to ci, którzy się nią posługują, byliby także słabi, głupi, niebezpieczni dla siebie i innych, itd. Co więcej - wówczas także ludzie wchodzący w skład rządu byliby tacy sami! A zatem ich działania przymusowe byłyby także nierozsądne, nieuczciwe, głupie, niekompetentne, nieodpowiedzialne...
Gdyby przesłanka LNSD była prawdziwa -to tym bardziej nie powinniśmy życzyć sobie silnego rządu, gdyż taki silny rząd byłby silny głupotą, niekompetencją i nieodpowiedzialnością. Słusznie i dowcipnie zauważył ktoś: „Jeśli ludzie są dobrzy to nie potrzeba rządu, jeśli są źli to tym bardziej lepiej go nie mieć”.
Błąd utopii -jest to błąd często spotykany w politycznych dyskusjach. Ci, którzy sprzeciwiają się poszerzaniu ludzkiej wolności, argumentują często, że wolność jednostki nie gwarantuje pomyślności wszystkich, że będzie i tak wielu rozczarowanych, sfrustrowanych, biednych, że będą istnieć nadal mordy, gwałty, złodziejstwo etc. żaden zwolennik wolności nie może zagwarantować powszechnej szczęśliwości.
I co z tego?
Powszechna szczęśliwość wszystkich jest utopią. Żaden zwolennik jakiegokolwiek innego poglądu też jej nie może zagwarantować. Utopia nie jest jedną z politycznych opcji - jest po prostu nieosiągalna. Dziś w Ameryce istnieją trzy opcje polityczne. Pierwsza to aprobata dla status quo: aprobata dla rządu takiego, do jakiego przywykliśmy w ciągu ostatnich 20-30 lat, kontynuacja tendencji rozwiniętych w tych latach. Większość ludzi narzeka na ów status quo. Pretensje są różnej natury, ale stopień niezadowolenia Amerykanów jest całkiem wysoki.
Druga opcja to postulat większego rządu, jeszcze większej niż dotąd jego ingerencji w różne dziedziny życia dzięki zwiększeniu opodatkowania i zmniejszeniu wolności jednostki. Większość Amerykanów uważa takie rozwiązanie za mniej korzystne niż istniejący status quo.
Trzecia opcja to coraz silniejszy ruch w kierunku ograniczenia rządu i jego uprawnień, znaczne zmniejszenie możliwości rządu w ingerowanie w nasze życie osobiste, gospodarcze, kulturalne i związane z tym ograniczeniem rządu zmniejszenie opodatkowania ludności. Skutkiem realizacji tej opcji byłoby także rozszerzenie zakresu wolności osobistej jednostki, zwiększenie indywidualnej kontroli człowieka nad własnym życiem. Większość Amerykanów przedkłada właśnie tę opcję polityczną ponad inne proponowane rozwiązania.
Błąd wiary we wszechmoc prawa - niektórzy ludzie wierzą, że dla zmiany postępowania ludzi wystarczy uchwalić przepisy, nakładając karę za dotychczasowe postępowanie. (Czynimy tu rozróżnienie między prawem karnym, ścigającym zachowania naruszające prawa innych - np. morderstwo, kradzież, i zachowaniami pokojowymi, które jednak zagrożone są karą, np. złamanie obowiązku powszechnego nauczania przez rodziców, którzy uczą swe dziecko w domu). Eksperyment z prohibicją w Ameryce jest w tej mierze wielce pouczający. Na przełomie lat 1920-1930 poprawką do konstytucji zakazano produkcji, handlu i spożywania napojów alkoholowych - zakazano więc działań, które nie naruszały niczyich praw! Skutki były katastrofalne. Spożycie alkoholu spadło tylko nieznacznie, ale prohibicja zrodziła gangi, a ceny prawnie zakazanego towaru wzrosły tak, że stworzyły możliwość fantastycznych zysków dla każdego, kto chciał się zaangażować w działalność nielegalną. Głównymi beneficjantami ustawowego zakazu produkcji i handlu alkoholem stali się ludzie o skłonnościach przestępczych. Prohibicja spowodowała też utratę szacunku dla prawa, a osiągający wielkie zyski przestępcy (mafie, gangi) pogłębili ten efekt, korumpując aparat sprawiedliwości, przekupując sądy, policję, więziennictwo. W przeciwieństwie do wolnego, legalnie konkurencyjnego rynku - na rynku alkoholu słabsi konkurenci byli często likwidowani fizycznie. Nie mogli uciekać się do ochrony policji, gdyż działali w nielegalnym biznesie. Wzrosła znacznie ilość morderstw, rozbojów. Ten ogólny mechanizm powtarza się, ilekroć prawo nakłada kary za pokojową działalność.
Po prostu ludzie nie zaprzestają kupowania dóbr i usług, których pożądają, tylko dlatego, że grożą za to kary. W takich przypadkach, jak ten z prohibicją, powstaje też z reguły „czarny rynek”, który ma większość cech kryminogennych.
Zabawne jest słuchanie ludzi, którzy argumentują tak: gdyby nie było kar za produkcję i handel narkotykami to ludzie używaliby narkotyków. Wedle oficjalnych danych czyni to i tak regularnie ok. 30 milionów Amerykanów. Takie absurdalne rozumowanie powtarza się i w argumentach dotyczących innych spraw. Na przykład: gdyby nie było kar za nielegalną imigrację do Ameryki, przyjechałoby do USA tysiące imigrantów z Meksyku i Ameryki Łacińskiej; gdyby nie było przepisów przeciw prostytucji, ludzie sprzedawaliby swe usługi seksualne; gdyby ustawa skarbowa nie zawierała przepisów karnych, ludzie oszukiwaliby przy płaceniu podatków. To tylko kilka przykładów spośród tysięcy, które dowodzą tezy, że próby zdławienia pokojowego postępowania przy pomocy kar kryminalnych nigdy nie są skuteczne.
Błąd bezpłatnych świadczeń - najbardziej podstawowe prawo gospodarki brzmi: nie ma rzeczy darmowych. Twierdzenie to jest prawdziwe i nie do podważenia. Niestety tam, gdzie rozważa się sprawy polityki, wielu ludzi zdaje się wierzyć, że istnieją rzeczy darmowe. Słyszymy często, że „ludzie mają prawo do bezpłatnej edukacji lub bezpłatnej opieki społecznej”, albo, że usługi wymiaru sprawiedliwości powinny być darmowe. Każdy kto czytał swój kwestionariusz podatku od własności lub federalnego podatku dochodowego z pewnością wie, że wszystkie te rzeczy nie są darmowe. Ludzie, którzy na przykład budują gmachy rządowe są dobrze opłacani za swą pracę. Ani nauczyciele, ani policja, ani senatorzy nie pracują za darmo. Pracownicy rządu i agend rządu są na ogół dobrze wynagradzani i czuliby się znieważeni, gdyby sugerowano obniżenie ich płac. Ale cały aparat rządowy i wszystkie agendy rządu są przecież opłacane z podatków - zatem z zarobków i własności ludzi, którzy nie są pracownikami rządu.
Każdy zatem, kto otrzymuje jakąś darmową kwotę (subsydium, usługę) od rządu, otrzymuje ją kosztem innych ciężko pracujących ludzi. Nic nie jest darmowe, bezpłatne. Jedyne pytanie brzmi: czy ludzie, otrzymujący darmowe świadczenia, dobra czy usługi są tymi, którzy za pośrednictwem rządu zmuszają innych do płacenia?
***
Istnieje wiele błędów w myśleniu i błędnych wierzeń, w które ludzie wierzą lub akceptują. Zwłaszcza jest ich wiele w dziedzinie polityki. Powyższa prezentacja dotyczyła pięciu najbardziej rozpowszechnionych błędów w jasnym myśleniu o polityce. Jestem przekonany, że w każdej dyskusji o polityce, która trwa ponad 10 minut uważny słuchacz wychwyci przynajmniej jeden z tych błędów. Proszę pamiętać: w każdej dyskusji te błędy trzeba wskazywać rozmówcom.
Koniec.

Wolność ponad wszystko <- poprzednia notka
następna notka -> Kierowca Fiata

 

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka